sobota, 23 stycznia 2010

Mroczne widmo translacji

"The Ghost Writer", nowy film Romana Polańskiego, wejdzie do naszych kin jako "Autor widmo". Jezus Maria, jak to koślawo brzmi! Widać, że autor przekładu (nie widmo, tylko ponoć sam pan Roman) rzadko używa języka polskiego.

Co ciekawe, służąca za podstawę filmu książka Roberta Harrisa (w oryginale "The Ghost") ukazała się u nas w październiku ubiegłego roku pod tytułem "Ghostwriter".



I prawidłowo. "Ghostwriter" to może nie jest "sex shop", ale nie jest to też chyba wyraz na tyle egzotyczny, by dla zwiększenia frekwencji w kinach musieć go tłumaczyć? Dziwne tym bardziej, że ten sam dystrybutor kilka miesięcy temu wprowadził film "Gamer" pod oryginalnym tytułem, podczas gdy właśnie wtedy tłumaczenie byłoby jak najbardziej na miejscu. No chyba że to jakaś nowomowa:

- Cześć, Jacek, masz już tę nową gejm? Może pogejmerujemy?
- Sorry, stary, ale od kiedy zostałem autorem widmem tego nowego emo bandu, kompletnie nie mam czasu.

4 komentarze:

  1. Ale czemu po prostu nie "ghostwriter"? Rozumiem "Człowieka widmo" czy "Statek widmo", ale "Autor widmo" jakoś mi nie brzmi... Dla Ciebie okej?

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie, dla mnie Ghostwriter jest słowem w pełni zrozumiałym, więc bym zostawił.

    OdpowiedzUsuń
  3. Polski tytuł powinien brzmieć "Afroamerykanin".

    OdpowiedzUsuń