środa, 10 lutego 2010

Zabawa na cztery rapiery

"D'Artagnan: Dziennik Kadeta" Nicholasa Junckera to komiks wybitny. Zachwyca ciekawą kreską, pomysłową kompozycją kadrów, jak i rysunkiem psychologicznym postaci - co niesamowite, bardziej pogłębionym (z naciskiem na uwypuklenie przywar) niż u samego Dumasa! Zachwyca narracyjną biegłością (idealny balans między akcją a refleksją) i specyficznym klimatem, którego często brakuje współczesnym adaptacjom klasyki. Właściwie nie potrafię wskazać, czym nie zachwyca.

Dopiero skończyłem czytać, jeszcze nie ochłonąłem i podchodzę być może z pozycji zbyt czołobitnej, ale naprawdę spodziewałem się co najwyżej sympatycznego spin-offu, a nie dzieła tak wiernie (Juncker pomija bądź modyfikuje właściwie tylko mało istotne wątki) trzymającego się pierwowzoru, przy jednoczesnej intensyfikacji nie zawsze chwalebnych cech bohaterów. Efekt jest znakomity i - jak słusznie zauważa Konrad w esensyjnej recenzji - raz po raz zaskakujący.

Nie chcąc dalej powtarzać argumentów kolegi, od siebie dodam tylko, że ogromną zaletą "Dziennika Kadeta" jest również humor wszelakiego sortu - zarówno sytuacyjny, jak i słowny, raz to błyskotliwie przewrotny, kiedy indziej ironiczny lub wręcz gorzki, czasem czarny, perwersyjny nieco, czasem uroczo sztubacki - zawsze zaś wprowadzany świadomie, w ramach aktualnie panującej na planszach atmosfery, nigdy przypadkowy. Oczywiście, w rozdziale poświęconym głównie egzekucji Milady de Winter nie ma go prawie wcale; autor wie, kiedy przystopować, żeby nie przedobrzyć. Niemniej żaden komiks, nawet stricte humorystyczny, nie zmusił mnie w ostatnich latach do tak szczerego rozbawienia, jak ta odarta z romantyzmu opowieść o szlachetnych (no, powiedzmy...) muszkieterach.



Teraz marzą mi się Junckerowskie wersje "Dwadzieścia lat później" i "Wicehrabiego de Bragelonne". Ale polskie wydania innych istniejących komiksów Francuza też powitam z radością.

5 komentarzy:

  1. Wart jest tych 100 zł? Bo to dla mnie trochę zaporowa cena jak na komiks.

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja nie ukradłem, ale dla mnie też, tym bardziej że to żadna cegła typu "Blankets" czy "Black Hole". Niemniej jak wynika z powyższej notki, zakupu nie żałuję, ale nie zamierzam też nikogo namawiać; dużo zależy pewnie również od tego, czy w ogóle jesteś fanem Dumasa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, ale tu miało być o kinie!

    (Moim zdaniem najlepiej zasugerować znajomym, że chce się ten komiks na prezent - z dowolnej okazji. Warto, bo rzecz naprawdę wyjątkowa.)

    OdpowiedzUsuń
  4. @Hej, ale tu miało być o kinie!

    Hej, to mój blog i ja tu ustalam zasady! Ale poważnie, to jak Ty to sobie w ogóle wyobrażasz - że dla pojedyncznych wpisów z innych dziedzin będę otwierał oddzielne blogi - muzyczny, komiksowy itp.?

    @Moim zdaniem najlepiej zasugerować znajomym, że chce się ten komiks na prezent - z dowolnej okazji

    Kurczę, chciałbym mieć znajomych, którzy z dowolnej okazji robiliby mi prezenty za stówkę...

    OdpowiedzUsuń
  5. @dużo zależy pewnie również od tego, czy w ogóle jesteś fanem Dumasa.

    No właśnie czytałem dużo Dumasa jak byłem młodszy i bardzo miło wspominam. Chyba zaszaleję, bo znajomy ze sklepu komiksowego powiedział, że mi może za 80zł opylić. Ostatni fajny jaki zakupiłem to były "Kroniki Birmańskie" i już od dłuższego czasu mam apetyt na coś nowego.

    OdpowiedzUsuń