czwartek, 11 lutego 2010

Maherem w mohery

Z niesmakiem zauważyłem, że Epelpol, który już rok temu miał wprowadzić komediowy dokument "Religulous" do polskich kin, wycofał go nawet z zapowiedzi DVD. Wielka szkoda, bo ten antyreligijny manifest powinno zobaczyć jak najwięcej katolików. Z tego samego powodu, dla którego powinni przeczytać "Boga urojonego" Richarda Dawkinsa - żeby krytycznie spojrzeć na wiarę, poszerzyć światopogląd lub po prostu POMYŚLEĆ. Zgadzać się nikt im nie każe.

Bill Maher, popularny w Stanach stand-up comedian, w "Religulous" idzie w ślady tyleż swego kolegi Dawkinsa, co Michaela Moore'a i Sachy Barona Cohena. Stylistycznie (reżyserem jest Larry Charles od "Borata"), ale i retorycznie, czego efektem wybiórczy i wygodny dobór oponentów-oszołomów, których zdyskredytować nietrudno:



Można oczywiście zarzucać Maherowi, że gra nie fair, że idzie na łatwiznę; momentami zresztą naprawdę irytuje uporczywie literalnym odczytywaniem Biblii. Ale po pierwsze - gra tak, jak przeciwnik pozwala i bierze na cel głównie "moherowe berety" również dlatego, że Watykan i wysoko postawieni oficjele innych religii lekce go sobie ważą i nie chcą rozmawiać. Po drugie - nie jest naukowcem czy poważnym publicystą, tylko showmanem i prześmiewcą, toteż przeginanie i prowokację ma niejako wpisane w zawód. Wreszcie - w przeciwieństwie do Dawkinsa - nie próbuje przeforsować ateizmu i darwinizmu jako jedynych słusznych idei i w swej krucjacie przeciw teistom koncentruje się na tym samym, co na scenie w Comedy Central - rozśmieszaniu poprzez szyderę z ludzkiej głupoty, hipokryzji, bigoterii. I w tym jest stuprocentowo skuteczny, a że przy okazji pobudza jeszcze do MYŚLENIA - rzeczy tak niekiedy odległej wyznawcom różnych Kościołów - też tylko mu się chwali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz