
Po takim wstępie już dokładnie wiadomo, czego się spodziewać po filmie Brytyjczyka Jake'a Westa. Niestety, ten wczesny-Peter-Jackson-wannabe spełnia oczekiwania tylko połowicznie. "Inwazja" jest tak przedobrzona pod względem debilnego humoru i rozmyślnie złego aktorstwa, że po kilkunastu minutach zaczyna zwyczajnie nużyć. Camp też ma wbrew pozorom jakieś granice. Poza tym nie wystarczy zastąpić kosiarki z "Martwicy mózgu" podkaszarką, a krew dorobić potem na komputerze, by stworzyć nowy obiekt kultu. Nawet najlepsze CGI nigdy nie dorównają w tej akurat niszy efektom protetycznym. W sumie fani gatunku mogą rzucić okiem, ale w zupełności wystarczy raz i to pobieżnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz