środa, 3 marca 2010

Ambiwalentna liryka Jasona

Pewien znany amerykański krytyk nazwał "Jason's Lyric" (1994) połączeniem "Menace II Society" z "Bezsennością w Seattle". To uproszczenie celnie oddaje charakter filmu Douga McHenry'ego. Z jednej strony mamy tu bowiem dość typową (choć zgrabnie napisaną) pesymistyczną opowieść z życia afroamerykańskiego getta, z drugiej - love story, jakiej kino czarnych nigdy wcześniej i później nie widziało. Fabuła plecie się dwutorowo, na obu trajektoriach ważą się losy dwóch braci. Jason (Allen Payne) jest rozsądny, twardy, ale i czuły, zakochany w Lyric (Jada Pinkett, jeszcze nie Smith). Joshua (Bookem Woodbine) - gwałtowny, lekko opóźniony, zgrywający twardziela, zaborczy o brata, którego chciałby mieć na wyłączność. Ukształtowała ich powracająca w retrospekcjach tragedia z dzieciństwa, która gromkim echem odbije się jeszcze w finale.



Po pokazach branżowych film został opatrzony certyfikatem X, zarezerwowanym w Stanach niemal wyłącznie dla produkcji hard porno. Ostatecznie, po wycięciu całej długiej minuty scen erotycznych, otrzymał kategorię R. Jednocześnie jest zdumiewająco wręcz romantyczny. Na bardzo przyzwoitym poziomie, trzeba dodać. Sekwencjom miłosnym bliżej do natchnionych, nastrojowych klimatów najlepszych ekranizacji Nicholasa Sparksa, niż do hallmarkowego kiczu. Oczywiście, statystyczny krytyk sfingowałby od ręki jakieś bzdurne uzasadnienie, dlaczego "Jason's Lyric" upraszcza zawiły temat miłości. Gdy tymczasem miłość sama w sobie nie jest przecież skomplikowana.

Patrzeć na tę prostą historię miłosną w przejmującym, pierwszorzędnym wykonaniu Pinkett i Payne'a, to czysta przyjemność. Niejednoznaczny odbiór filmu, zależny od wieku, przekonań i zainteresowań, również stanowi tutaj pewną wartość. Za przykład najlepiej posłuży fakt, że polski dystrybutor wideo wprowadził swego czasu ów tytuł na rynek pt. "Magia miłości" i bez ograniczeń wiekowych, z kolei TVP wyemitowała go dwukrotnie w nocy pt. "Czarna rozpacz" i z etykietką "tylko dla dorosłych". Trudno o bardziej ambiwalentne podejście.

4 komentarze:

  1. Dobry film, dobry soundtrack. "Baadasssss!" też niezły. A może jakiś stały dział o kinie czarnych?

    OdpowiedzUsuń
  2. @A może jakiś stały dział o kinie czarnych?

    Lepiej nie, bo jak sobie tak wrzucam na luzie, to jakoś mi to idzie, a jak miałbym się spinać do regularnego cyklu, to pewnie nigdy nie mógłbym się zabrać. Bez bata nad głową jest lepiej.

    OdpowiedzUsuń