wtorek, 30 marca 2010

Rap moralnego niepokoju

Kumpel podesłał mi mailem artykuł z "Frondy" pod znamiennym tytułem "Uliczny rap w służbie Najwyższego". Dawno nie czytałem czegoś tak żenującego. Co zdanie, to facepalm. Z tekstu wynika, że ci sami ludzie, którzy odpowiadają za rozprzestrzenianie się idei "JP" wśród gimnazjalistów z Naszej-Klasy, to patrioci i obrońcy najwyższych wartości, zaś za całe zło i degrengoladę odpowiada oczywiście TVN, "Gazeta Wyborcza" i szeroko rozumiani intelektualiści.



Autor żali się, że (bliżej niesprecyzowani ONI) nazywają go "klerykalno-faszystowskim oszołomem ze świętoszkowatej Frondy". Bardzo mi przykro, ale używając w tekście wybitnie prawicowej retoryki ("mainstreamowe gwiazdeczki wspierające aborcję" kontra "raperzy potępiający zdradę małżeńską") sam właśnie tak się przedstawia. Przy czym szkodliwie dla samej subkultury, rzekomo przezeń gloryfikowanej, roztacza wizję hiphopowego światka, w którym nie można nagrać dobrego kawałka patriotycznego, nie stając jednocześnie "po stronie zarezerwowanej dla nacjonalistów z prawicy" i kiboli. Otóż można.

Nie można za to usprawiedliwiać bandytyzmu faktem, że ktoś nagrał "hymn na cześć Powstania Wielkopolskiego" czy "opiekuje się weteranami z AK". Charles Manson też być może przeprowadził kiedyś staruszkę przez jezdnię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz