środa, 10 marca 2010

Akademickie buce



Kiedy moja małżonka w trakcie wspólnego oglądania gali oscarowej oburzyła się, że w In Memoriam nie pokazano Farrah Fawcett, skonstatowałem, że to niemożliwe, najpewniej wtedy oboje mrugnęliśmy, bo przecież szanowni zmarli przelatywali przez ekran w ekspresowym tempie. Okazuje się, że nie miałem racji.
Akademia mówi, że nie zamieściła wspomnienia o Fawcett w In Memoriam podczas gali Oscarów ponieważ aktorka lepiej znana jest jako gwiazda telewizji.
Co za pieprzenie! Tak, w historii popkultury zapisała się jako Aniołek, ale przecież nie tylko ja kojarzę ją jeszcze na przykład z "Saturna 3", "Ucieczki Logana", "Wyścigu Armatniej Kuli", "Apostoła" czy "Doktora T i kobiet". Dlaczego więc Akademia zignorowała ten fakt, jednocześnie oddając hołd Michaelowi Jacksonowi?
Zmarły artysta pojawił się ostatnio w popularnym filmie kinowym i to zdecydowało o zamieszczeniu jego sylwetki podczas Oscarów.
No tak, bo całą karierę artysty definiuje ostatni popularny film kinowy. Zaś Jacko w "This Is It" stworzył wybitną kreację aktorską, bo przecież film nie był zlepkiem scen z przygotowań muzyka do koncertów. Najbardziej rozwala mnie jednak taka linia obrony:
Akademia dodaje, że była to bardzo trudna decyzja dla komitetu, który przygotowywał ten fragment uroczystości. (...) Bruce Davis, który przygotowywał In Memoriam, mówi, że z tego samego powodu nie wspomniano też o innej długoletniej gwieździe telewizji Gene Barrym (ostatnio w kinowej "Wojnie światów" Spielberga - przyp. PD). W Akademii długo trwała dyskusja, czy oboje powinni znaleźć się w materiale, ostatecznie jednak zdecydowano się ich nie umieszczać.
Jakimi skończonymi bucami trzeba być, żeby powoływać specjalną komisję w celu ustalenia, czy znani i lubiani aktorzy są dostatecznie "kinowi"? Bo przecież przez umieszczenie ich w In Memoriam ceremonia trwałaby całe 2 sekundy dłużej. Niedopuszczalne!

Źródło

2 komentarze: