środa, 24 listopada 2010

Gdzie diabeł mówi "buenas noches"

Sześćdziesiątka na karku, a kondycja i urok osobisty wciąż na tyle imponujące, by w przeciągu godziny zbałamucić Michelle Rodriguez, Jessikę Albę i Lindsay Lohan. Bez viagry. Tego nie dokonałby nawet Flavio Briatore. A Maczeta - i owszem.



Magnetyzm, z jakim Maczeta przyciąga najgorętsze dziewczyny, jest zdumiewający. Nawet przy maksimum dobrej woli trudno go bowiem uznać za amanta. Ba, w jego towarzystwie Mick Jagger mógłby z powodzeniem udawać Seana Connery'ego. Fizys Maczecie już po raz piąty (przypomnijcie sobie wujka "Małych agentów" i fałszywy trailer z projektu "Grindhouse") użycza 66-letni Danny Trejo, aktor charakterystyczny jak mało który. Były alkoholik, heroinista, kryminalista i bokser. Godny rywal Freddy'ego Kruegera o miano postaci, jakiej nie chciałoby się spotkać w snach. Statystyki mówią same za siebie: 62 razy grał mordercę, 25 razy gwałciciela, a 19 - mordercę-gwałciciela. Do tego mierzy zaledwie 167 centymetrów. Nietypowy materiał na łamacza serc niewieścich. (...)

Cała recenzja na łamach "Esensji".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz